IX Kongres INFOTELA
„Problemy rynku komunikacji elektronicznej w Polsce” były pierwszym tematem kongresowego panelu dyskusyjnego, którego moderatorem był Dyrektor Instytutu Łączności Wojciech Hałka. On też najlepiej opowie o toczącej się dyskusji.
– W panelu – mówi dyrektor – brali udział szefowie największych Izb Gospodarczych działających na naszym rynku komunikacji elektronicznej: Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji (KIGEiT), Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji (PIIiT), Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej (PIKE), Polskiej Izby Radiodyfuzji Cyfrowej (PIRC). Tematyka dyskusji dotyczyła barier rozwoju polskiego sektora komunikacji elektronicznej. Pojawiły się też wątki dotyczące priorytetów takiego rodzaju. Tytułem wstępu przypomniałem, że w marcu tego roku Komisja Europejska przyjęła i opublikowała komunikat „Europa 2020”, stanowiący diagnozę obecnego stanu rozwoju rynku komunikacji elektronicznej na naszym kontynencie, barier, jakie się na nim pojawiły i celów, jakie należy sobie stawiać. Zauważono tam, że w 2009 roku w Europie nastąpił znaczący (bo 4-proc.) spadek popytu. Zwiększyło się bezrobocie do 20 mln ludzi. Koniecznością staje się szukanie sposobów przyspieszenia rozwoju w porównaniu do innych regionów świata, a głównie dalekiej Azji i Stanów Zjednoczonych Ameryki. W przeciwnym razie zaczniemy odstawać w dziedzinie technologii i usług. Wśród celów zaproponowano siedem priorytetów. Zainteresowały mnie szczególnie dwa z nich. Pierwszy to innowacyjna gospodarka, a co za tym idzie, wzrost nakładów na badania. Drugi dotyczył Cyfrowej Europy i został określony mianem „Cyfrowa Agenda”. W tym kontekście zadałem uczestnikom dyskusji pytanie: Jakie bariery na drodze realizacji tych priorytetów dostrzegają w Polsce? I usłyszałem, że podstawową przeszkodą jest brak środków na inwestycje. Stwierdził to m.in. prezes KIGEiT, Stefan Kamiński. To wynika z faktu zmniejszenia się popytu. Firmom trudniej zarobić, więc mniej przeznaczają na inwestycje. Uczestnicy dyskusji analizowali poziom dochodowości usług telekomunikacyjnych. Szansę poprawy dostrzeżono w programie budowy szerokopasmowych sieci w Polsce przy wykorzystaniu pieniędzy unijnych z funduszy strukturalnych przeznaczonych na rozwój regionów. Wiemy, że jest przygotowana megaustawa, dyskutowana ostatnio w Senacie, która uruchomi to nowe źródło finansowania, da impuls dla rozwoju. Jednocześnie wskazano na niektóre zagrożenia czy wątpliwości. Mówiono o tym, że nie wiadomo jeszcze, na ile sprawnie będą zarządzały tymi inwestycjami samorządy, do których ustawa deleguje te zadania. Zastanawiano się, czy nie lepiej byłoby włączyć w ten proces profesjonalne firmy operatorskie. Kolejni prezesi izb związanych z mediami elektronicznymi (PIKE, PIRC) wskazywali na to, że wyraźnie dostrzegają bariery w fakcie znacznego osłabienia publicznego operatora, jakim jest telewizja publiczna i polskie radio. Częściowo wynika to z dyskusji o zmianach sposobu finansowania mediów. Skutek jest jednak taki, że ci nadawcy dysponują daleko mniejszymi środkami zarówno na produkcję, jak i emisję, co z kolei przenosi się na inne podmioty działające na tym rynku. Pewną barierą są też regulacje formalne dotyczące rynku mediów. Dyskutanci sygnalizowali pilną potrzebę nowelizacji tych przepisów.
|
Uczestnicy panelu „Problemy rynku komunikacji elektronicznej w Polsce”, od lewej: Jacek Silski – Prezes Zarządu Polskiej Izby Radiodyfuzji Cyfrowej, Jerzy Straszewski – Prezes Zarządu Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, Marzena Śliz – Doradca Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, Wacław Iszkowski – Prezes Zarządu Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, Stefan Kamiński – Prezes Zarządu Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji, Wojciech Hałka – Dyrektor Instytutu Łączności. Fot. Agencja AK Press |
Po godzinnej przerwie obiadowej dyskutanci powrócili na salę obrad. Tematem kolejnego panelu dyskusyjnego były „Prawo i technologie teleinformatyczne oraz ich wzajemne oddzia- ływanie”. Moderatorem był Prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji Wacław Iszkowski i on też opowiada o toczącej się dyskusji.
– To było przedstawienie w odwrotnej kolejności relacji między informatykami a prawnikami – wyjaśnia prezes Iszkowski. – Zwykle mówiło się o tym, jak prawnicy urządzają rynek telekomu- nikacyjny. Teraz dyskutowano, w jaki sposób informatycy mogą wesprzeć sługi Temidy. Poczynając od rzeczy najprostszej, a mianowicie od tego, że większość prawników posługuje się komputerem tak jak normalni użytkownicy: używając procesora tekstu. Wielu korzysta ze specjalistycznych baz danych, przykładowo z „Lexa”. Czy można więcej? Czy przy pomocy komputera można np. wystawiać mandaty karne? Jakie mogą być przypadki, kiedy bez udziału osoby fizycznej można dokonać ukarania sprawcy, np. niepłacącego faktur za usługi telekomunikacyjne? Okazuje się to już częściowo możliwe. To znaczy odwołanie osoby, która poczuła się niesprawiedliwie ukarana, musi już przeanalizować i rozpatrzyć człowiek. Niestety, nasze ustawodawstwo jest tak skompli- kowane, że maszynom trudno sobie z nim poradzić. Chcąc zinformatyzować administrację, należałoby implementować prawo administracyjne. Jednak dokonać tego można wówczas, kiedy przepisy będą spójne, a nie sprzeczne. Inaczej mówiąc, każda sekwencja zaistniałych przypadków kończy się wykonaniem jakichś konkretnych czynności.
Niestety, okazuje się, że tworzący prawo często zapominają o niektórych przypadkach. W momencie implementacji okazuje się, że nie ma możliwości stwierdzenia, co komputer ma z tym zrobić. Należałoby wołać prawnika, aby rozstrzygnął tę konkretną kwestię. Oczywiście w informatyce mamy pojęcie algorytmu, czyli logicznego określenia sekwencji czynności. Istnieją również tablice decyzyjne, które pozwalają zweryfikować, czy występujące sytuacje kończą się odpowiednimi czynnościami. To pozwala sprawdzić kompletność i nie- sprzeczność danej części ustawy.
Powstaje pytanie – kończy swoją relację prezes Iszkowski – czy można tę technikę pisania algorytmu i przy wykorzystaniu tablic decyzyjnych zastosować do tworzenia prawa. Bo jeśli ustawa powstawałaby tą metodą i była jednocześnie weryfikowana, to musiałaby być pełna i niesprzeczna. Jednocześnie byłaby implementowalna dla każdego systemu informatycznego. Prawnicy są co do tego sceptyczni. Wskazują na sytuacje maksymalnie skomplikowane. Wydaje mi się jednak, że prędzej czy później dojdzie do tego, że w większości przypadków sama procedura, jak i jej egzekwowanie będą zautomatyzowane.
Ostatnim tematem pierwszego dnia kongresu była „Cyfrowa Polska – aspekty technologiczne i społeczne”. Poprowadził dyskusję Jan Maciej Czajkowski, wiceprzewodniczący Rady Informatyzacji przy MSWiA. Współprzewodniczy on też zespołowi Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego ds. Społeczeństwa Informacyjnego, więc niejako na co dzień zajmuje się omawianym zagadnieniem. O przebiegu dyskusji opowiada jeden z jej uczestników, Prezes Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji, Stefan Kamiński.
– Moderator panelu postawił pytanie: Co jest barierą na drodze rozwoju telekomunikacji w Polsce i jak temu przeciwdziałać? Gdyby była osoba, która potrafi jednym zdaniem na to odpowiedzieć, to byśmy pewnie nie mieli tego problemu. Moją uwagę zwróciły kwestie związane z opłacalnością inwestycji. Mamy obszary, w których żaden prywatny inwestor nie zdecyduje się na budowę sieci telekomunikacyjnej, ponieważ nie ma tam szans na zwrot poniesionych nakładów. Stanowi to pewien problem cywilizacyjny, który spada na barki rządu. Władze muszą się zastanowić, co zrobić z obszarami opuszczonymi przez biznes, aby nie było wykluczenia cyfrowego. Naprzeciw wychodzą nam fundusze Unii Europejskiej, pomagające budować niezbędną infrastrukturę. Jednak wszyscy kupujący jakieś dobra typu samochód wiedzą, że po kilku latach trzeba go remontować, dokonywać okresowych przeglądów, wreszcie wymienić na nowszy model. Podobnie z Internetem wybudowanym za unijne pieniądze – trzeba go będzie zasilać, konserwować, co pewien czas wymieniać routery, stacje bazowe, bowiem wszystko się starzeje, jest wypierane przez nowe technologie. Kolejnym problemem są treści przekazywane w sieci. Ktoś powie: Po co mam płacić za Internet, skoro tylko raz w roku wysyłam PIT? Inny, mając dostęp 2 mega, będzie mógł odebrać pocztę, ale już filmu w czasie rzeczywistym nie obejrzy. Musi się pojawić nowa gama usług, która przy pewnych przepustowościach poprawi opłacalność inwestycji. Odbiorca będzie chciał zapłacić, a nadawca będzie miał pieniądze, żeby zapłacić twórcom programów. Barier jest wiele, zarówno po stronie prawnej, jak i mentalnej, popytowej, zamożności społeczeństwa. I co w tej sytuacji robić? Nie ma jednego lekarstwa. Należy wiele rzeczy wykonać jednocześnie. Trzeba budować sieci tam, gdzie chociaż zbliżają się do progu opłacalności. Poprawić treści przekazu i jego jakość. Dysponując ograniczonymi środkami, powinniśmy ustalić priorytety, wypracować pewien consensus społeczny. Niestety, nasza klasa polityczna patrzy tylko w perspektywie jednej kadencji, czyli maksymalnie czterech lat. Trudno robić coś, co przyniesie efekty za 6-8 lat. Przecież skorzystałaby z tego następna ekipa, być może opozycyjna. Miejmy nadzieję, że to się wreszcie zmieni.